Geoblog.pl    Galant    Podróże    Egipt (2009)    Hurghada
Zwiń mapę
2009
04
maj

Hurghada

 
Egipt
Egipt, Hurghada
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4346 km
 
No i jesteśmy! Więc tak, pierwsze wrażenia za nami i naturalnie pierwsze uwagi! Wylądowaliśmy i już duże rozczarowanie, ogromne kolejki i ponad godzina w autokarze bez klimatyzacji, a wszystko jeszcze przed wejściem na terminal. Szybko sie okazało się że całe zamieszanie spowodowane jest dziwną kontrolą temperatury każdego z turystów? A wszystko przez epidemię świńskiej grypy. Śmiechu warte ale trzeba było zrobić test termometrem "wielomilionowego użytku". Trochę obrzydliwe ale trudno, raz się żyje! Najwżniejsze żeby na lotnisku nie przegapić żadnej bramki kontrolnej i mieć wszystkie pieczątki i znaczki w paszporcie, bo w tym całym bałaganie i braku arabskiej organizaci, można łatwo i szybko coś przegapić! A jeśli czegoś nie będziemy mieli to będą problemy przy powrocie do kraju! Jak już bedziemy po odprawie, to osobiście nie polecam czekanie na hotelowego busa. Łatwiej poporstu wskoczyć do taryfy, i zaoszczędzić sobie czas i uniknąć tłoczenia się z nerwowymi obywatelami niemiec w autokarze! Jest jednak haczyk! Taryfiarze strasznie lecą w kulki. Nim wsiądziesz, konkretnie ustal cenę, z lotniska do miasta maks 20 funtów (miejscowi placą za ten kurs 4 funty). Nas chciał naciagnąć na 80 funtów!!! Dodam że sama jazda taxówką była już wielką przygodą, podróżowaliśmy Peugotem z 1958 roku chyba!!!
Jeśli chodzi o hotel to polecam. Polecam i to gorąco! Grand Resort, pięć gwiazdeczek, trzy restauracje, jedzenie naprawde full wypas. Pokoje duże, czyste (najlepsze widoki drugie piętro, kierunek zachodni... naprawde bajka)! Hotelowy boy, wpada rano pościelić łoże, i wieczorkiem żeby je przygotować do spanka. To wszystko ekstra oprócz dwukrotnego sprzątania pokoju i wymiany ręczników. Przedewszystkim kultura, nie spotkacie tam ani jednego pijanego rosjanina! Ważne żeby nie zostawiać telefonów, pieniędzy i dokumentów na wierzchu (od tego jest sejf), i pod żadnym pozorem nie popijać wody kranowej. Nas to nie bawiło, ale dla zainteresowanych animatorzy, oczywiście jak w każdym hotelu będą nas zasypywać zabawami, konkursami, dyskotekami, nie zabraknie również fakira połykającego płonące noże jak i tańca brzucha. Dużym minusem jest brak internetu w pokojach. Ale podobno tak jest w większej części Hurghady. Osobiście uważam że to tylko robienie pieniędzy gdyż każdy resort posiada kafejkę internetową, gdzie można zejść z własnym sprzętem, albo skożystać z miejscowego, i za 15 funtów podłączyć sie do sieci na 30 minut.
Plaża taka sobie, bywają lepsze. Ale ważne że hotelowa, inni turyści musieli wykupować karnety, gdyż nie każdy resort ma dostęp do morza. Co ważne, jak już leżakujecie sobie i chcecie zamówić coś u któregoś z tych natrętnych plażowych kelnerzynów, to najlepiej nie płacić gotówką tylko brać wszystko na numer pokoju. Jak się płaci gotówką to strasznie naciągają na wszystkim, generalnie u każdego kelnerka wszystko kosztuje inaczej, a tak to mamy karte i nikt nam nie wciśnie jednego cappuccino w cenie trzech. Jeżeli natomiast planujecie nurkowanie, to sugeruje żeby zabrać z domu maski, okulary, rurki i płetwy. Na miejscu będziecie przepłacać i to grubo, zwykły badziewny plastikiowy "szajs", którego w polsce nie założylibyście do wanny. To samo jeśli chodzi o olejek do opalania,najlepiej zabrać ze soba. Na miejscu zapłacicie 90 funtów za malutką buteleczkę. A bez olejku nie da rady. Słońce jest strasznie zdradliwe, wystarczy lekki wietrzyk a już nie czujemy tego piekielnego gorąca. Konsekwencją może być kilkudniowe leżenie plackiem w pokoju, niekoniecznie z uśmiechem na twarzy.
Natomiast jeśli chodzi o gotówkę to nie trzeba biegać gdzieś po bankach, albo szukać kantorów! Prawie każdy hotel dysponuje swoim punktem wymiany. Mozna śmiało kożystać, gdyż różnica w kursie jest tak niewielka w porównaniu z bankami że nie warto zawracać sobie głowy minimalnymi stratami. Nie wdawać sie w wyminy z miejscowymi. Na pieniążki trzeba uważć podczas płacenia ponieważ bardzo łatwo pomylić funty z tymi ich cencikami. Wyglądają niemal identycznie.
Jeśli chodzi o zwiedzanie miasta, trzeba z dystansem potraktować wszystkich nachalnych pseudo-biznesmanów, którzy nas bedą zasypywać rolexami, tonami złotej biżuterii, diamentami, płaszczami, koszulkami... itd. Jedyny sposób na nich to twarde i stanowcze NIE!!! Jeżeli chodzi natomiast o komunikację, to nie ma najmniejszego problemu, "tubylcy" władaja chyba każdym językiem jaki możemy sobie tylko wyobrazić! Natomiast trzeba unikać picia herbatek którymi tak ochoczo będą was częstować, chyba tylko najjaśniejszy pan wie z jakiego pochodzenia wody ją przyżądzono?
Polecam gorąco STARE MIASTO, warto sie tam przejechać i zobaczyć prawdziwą Hurgharde. Niemal przenieść się w czasie. Ci ludzie, ich klimat, ich lokale, ich sklepy... fascynujące to ich poczucie luzu, nigdzie się nie śpieszą, na wszystko mają czas. Życie płynie, a my zamawiamy pizze i do tego dwie cole, i po 30 minutach czekania, zrelaksowany kelner "podpływa" do stolika i pyta z uśmiechem na ustach czy cola ma być mała czy duża? I chyba mógłbym go zbesztać, a on i tak by był szczęśliwy i uśmiechnięty. Tego się nie da opisać, to trzeba poprostu zobaczyć (gorąco polecam zdjęcia). Z każdym krokiem zauważamy błyskawicznie malejącą liczbę turystów, coraz mniejszą ilość sprzedawców nagabywaczy, aż wkońcu zdajemy sobie sprawe z tego że to my jesteśmy atrakcją turystyczną. Że to nas obserwują, że to na nas patrzą jak na małpki w zoo. Stare miasto to "prawdziwy" Egipt, bez turystów i sklepików z pamiątkami... To tam możemy spotkać araba który idzie ulicą i dymi kadzidłem (niewiadomo po co), to tam zobaczymy wielbłąda który nie jest atrakcją turystyczną do robienia zdjęć z turystami tylko jest domowym zwierzęciem tak samo jak przed setkami lat. Naprawde warto!
Jeśli chodzi o inne atrakcje to napewno polecam łódz podwodną ,Submarine / U-Boot. Dla ścisłości dodam ze nie mowie tutaj o łodziach ze szklanymi ścianami których pełno w każdym mieście morza czerwonego, ale o prawdziwym U-Boocie który schodzi na całe 20 metrów pod wodę i śmiga wzdłuż i w poprzek pięknej (ale już niestety bardzo zniszczonej) rafy kolarowej. Po wszystkim dostaje się pamiątkowy certyfikacik.
My rownież postanowilsmy wynająć prawdziwą speed-boot, że tak powiem z prywatnym "szoferem", i poczuć co to znaczy 400KM w dwóch silnikach Yamahy. Dwie godziny na morzu, kilka pięknych zdjęć, i niezapomniane wrażenia - 120 €.
Jeśli chodzi o kurs nurkowania który jest tak popularny i praktycznie co druga osoba z niego korzysta, to osobiście bym odradzał. Bo czego można się nauczyć w trzy godziny, i co można zobaczyć pięknego na płytkiej wodzie, podczas kolejnych dwóch godzin? No praktycznie nic! A całe zamieszanie to kolejne 80€ na osobe, i strata całego dnia na noszenie ciężkiego sprzętu do nurkowania (samego pływania jest niewiele).
Generalnie wszystko jest pozytwne, fascynujące i inne niż w domu. Jak narazie najbardziej rzuciła mi się w oczy kultura bycia uczestnikiem ruchu drogowego. Wszyscy bez przerwy trąbią i krzycza. Dosłownie używają klaksona zamiast kierunkowskazów, trochę to denerwuje ale co tam. Pozatym ludzie są uczynni i mili. Fascynujące jest jak jesteśmy traktowani, dosłownie jak świete krowy. Przed Grand Resortem stoją ochraniarze którzy zatrzymują każdy samochód po to żebysmy mogli spokojnie przekroczyc jezdnie. Hotelowa obsługa otwiera przed nami każde drzwi i kłania się życzliwie z szerokim uśmiechem na ustach. Jedzenie naprawdę jest świetne, zakwaterowanie jak już wcześniej sugerowałem naprawdę jest adekwatne do ilości gwiazdeczek (5) a pogoda idealna. Żyć nie umierać.






 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (35)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Galant
Mariusz Glensk
zwiedził 5% świata (10 państw)
Zasoby: 39 wpisów39 5 komentarzy5 263 zdjęcia263 1 plik multimedialny1
 
Moje podróżewięcej
01.09.2011 - 08.09.2011
 
 
22.12.2009 - 29.12.2009
 
 
04.07.2009 - 04.07.2009