Nareszcie. Zmachani ale szczęśliwi siedzimy w Boeingu 757, i czekamy na Take Off! Wszystko sie udało! Spakowani, wyprysznicowani (i nawet był czas na malutkie całowanie z prztulaniem w łóżeczku), za pomocą auta, metra i mojego kochanego szwagra (obdarz go Panie licznym potomstwem za to) polecimy na nasz pierwszy wspólny urlop! Samolot trochę zdezelowany, nie działają monitory nawigacji GPWS (więc nie będe niestety dokładnie wiedział gdzie jestem), poprostu kilkunastoletni Boeing 757-330 lini Condor. Osobiście nie preferuje Boeinga! No ale cóż, złe dobrego poczatki, jak się nie ma co się lubi...! A więc panie kapitanie, nie ma co się dalej zastanawiać, niech pan wciska guzik TO-GA, 38 tysięcy stóp i Hurghada Welcome Too!!!