Wszystko zaplanowane od tygodni. Wszystko, czyli mój kochany Wizzair też! Obudziłem się, jeszcze nie jestem spakowany,ale mam czas! Przecież samolot mamy jutro rano o 4.30, a moje serce przlatuje z Katowic za jakieś 3 godziny, wiec luz blues! A tu taka niespodzianka! Jest około 12.00, a moja kochana Agnieszka telefonicznie powiadamia mnie że niestety będe sam leciał na nasz pierwszy wspólny urlop? A mianowicie żaden samolot nie odleciał, i nie odleci dzisiaj z Katowic!
No to mamy problem! Do odlotu z Frankfurtu pozostało 15 godzin, a ja jestem tutaj, i muszę natychmiast cos postanowić, bo inaczej bedzie jedna wielka porażka! Wiec wsiadam w auto i ruszam w kierunku kochanej polski! Szybki telefon do szwagra żeby organizował sobie czas i ruszał w kierunku polskiej granicy, a dokładniej w kierunku miasta Bolesławiec! Generalnie ruszyłem około 13, mając przed sobą 1200 km (razem w obie strony). Odległość nie jest problemem, chodzi o to ze mam na to jakieś 10 godzin, bo przecież trzeba się jeszcze wykąpać, spakować no i dojechać z Wiesbaden na lotnisko tutaj! Więc nie mam miejsca dzisiaj na grila i kawke w okolicach Drezna, czy jakąś niespodzianke typu przebita opona!!! Mam nadzieje że moja dziecinka mnie dzisiaj nie zawiedzie?